Malownicze krajobrazy, przyjemny śródziemnomorski klimat, piękne Parki Narodowe, najczystsze w regionie wody Adriatyku zachęcające do kąpieli. Tak krótko można zareklamować Chorwację. Ten niewielki kraj zauroczył już niejednego turystę. Dziś przedstawiamy wyjazd na obóz młodzieżowy do Chorwacji oczami jednego z wychowawców.
Wyjechaliśmy na obóz młodzieżowy do Chorwacji z Olsztyna, w piątek o godz. 9. Naszym miejscem docelowym był hotel nad Zatoką Uvala Scott w Kraljevicy. Z Olsztyna wyruszyło nas dwadzieścioro, ale we Wrocławiu był już cały autokar.
Zaczęliśmy się poznawać...M
Zamieszkaliśmy w pawilonach, w pokojach 3-osobowych. Mieliśmy najbliżej do recepcji i restauracji. Z okien roztaczał się kapitalny widok na olbrzymi most Krk nad zatoką, łączący nas z wyspą.
Pierwsza kolacja - jedzonko super, bardzo duży wybór, więc każdy mógł wybrać coś dla siebie... no i sałatka owocowa! Jeszcze wtedy o tym nie wiedzieliśmy, ale okazała się hitem kulinarnym naszego obozu.
Pierwszy dzień kolonii spędziliśmy na poznawaniu okolicy, plażowaniu, no i kąpielach w morzu. Było bardzo słone, ale dzięki temu unosiliśmy się na powierzchni wypychani przez wodę! A w morzu - kamienie! Jak się później okazało nasza plaża była pod tym względem najbardziej przyjazna. Na innych niektórzy ranili sobie nogi o ostre krawędzie kamieni, no i mieliśmy przypadek spotkania z jeżowcem. Martyna dotkliwie poczuła towarzystwo tych małych, ale jakże 'niefajnych' zwierzątek. W morzu kąpaliśmy się do zmroku.
Crikvenica była miejscem pierwszej wycieczki na naszym zagranicznym obozie. Miasteczko małe, portowe. Odkryliśmy supermarket i kolejną kamienistą plażę. Były drobne skaleczenia, ale cóż za widoki i atmosfera. Skąpane w słońcu kamienie, błękitne morze, jachty cumujące przy marinie, urocze kafejki rozlokowane wzdłuż promenady. Upał lał się z nieba, bowiem trafiliśmy na 'bałkańskie upały', o których powiadamiały nasze media. Wrócimy tu jeszcze!
Wycieczka do Rijeki miała inny charakter. Mieliśmy zwiedzać miasto. Ale najpierw mieliśmy problem ze znalezieniem parkingu dla autokarów. Miasta, które zwiedzaliśmy, nie do końca były przygotowane na przyjęcie autokarowych turystów. Rijeka to największy port w kraju i trzecie, co do wielkości miasto. Starówka była odnowiona. Nieliczne zabytki kryły się pomiędzy kamieniczkami, a w nich sieciówki i McDonalds! Tam mieliśmy miejsce zbiórki po czasie wolnym. Dziewczyny wykorzystały ten czas na zakupy w sklepach o jakże znajomo brzmiących nazwach. Wszędzie tysiące turystów! Upał!
Najbardziej klimatycznym miasteczkiem w czasie naszych kolonii letnich był chyba Krk na wyspie po sąsiedzku. Stare miasto podzielone wąskimi kamienistymi uliczkami, pnącymi się w górę, ginącymi za zakrętami. Wszędzie charakterystyczny zapach 'starzyzny', kadzidełek, połączony z zapachem morza. W maleńkich sklepikach pamiątki. Były też mury obronne, cebulasta dzwonnica, wieża. Dziewczyny osiadły w kafejce, gdzie były pyszne desery lodowe i sympatyczny sprzedawca.
A teraz coś o fakultetach.
Połowa z nas wybrała się do Istralandii, aby skorzystać z licznych wodnych atrakcji i poszaleć w basenach. Ciekawe miejsce: największą popularnością cieszyła się wysoka na 27 m zjeżdżalnia Free Fall oraz basen ze sztucznymi falami. Młodsi uczestnicy kolonii świetnie bawili się na basenie z zamkiem pirackim i zjeżdżalniami. Towarzyszyła nam pani Dagmara.
Prawdziwym hitem była jednak wyprawa do Parku Jezior Plitwickich. Tam byliśmy prawie wszyscy. Droga wiodła przez góry. Prawdziwe 'drogi śmierci', wąskie, wijące się nad przepaściami. Ale Park zrobił na nas olbrzymie wrażenie, Pływaliśmy statkiem, zjeżdżaliśmy kolejką, ale najdłuższa część drogi odbyliśmy pieszo. A droga wiodła pomiędzy jeziorkami. Większość ścieżek zbudowana była z drewnianych kołków szerokości 1,20 m, ułożonych na bokach, często tuż nad powierzchnią jeziora, Wszędzie krajobraz jak z Narnii, Hobbita itp. Wodospady różnej wielkości, jaskinie, źródełka wybijające nie wiadomo skąd. Pod powierzchnią krystalicznie czystej wody ryby przyzwyczajone do turystów i zatopione drzewa. Budleje, perukowce i inne rośliny znane nam z ogrodów przydomowych, tam rosły w naturze. Wędrowaliśmy ponad 5 godzin. Warto było! Polecamy wszystkich, którzy za rok przyjadą naszymi śladami. Natura potrafi zachwycić.
A teraz my 'Szarpiacy'.
Grupa wyjątkowo sympatyczna. Zawsze radosne i uśmiechnięte twarze Jaśka, Wojtka, Oli, Uli i Marty z Laskowic. Przełamywali wszystkie lody. Wszyscy pilnowaliśmy, czy jest w pobliżu Mateusz, Mikołaj i dwie najmłodsze dziewczyny: Weronika i Madzia. Mikołaj zakupił pistolet na wodę i na wszystkich wypróbowywał jego moc. Długo tajemnicą był 'wiek' Janka z Ameryki. Oliwka, Beata i Paulina miały w pokoju prawdziwy arsenał lakierów do paznokci - a jakie kolory! Długo wieczorami nie można było zagonić nas do łóżek, ale, od czego są wakacje. No i nocne wyprawy na Wi-Fi przy recepcji (w inne miejsca pewnie też). Moc wrażeń. Naprawdę było super. Do zobaczenia za rok na obozie zagranicznym z 'Szarpiakami' może w innym atrakcyjnym miejscu!